It’s the habitual fear of that whiteness,

of tribulations, of what will be,

and what will never come to pass. Pain,

which has big eyes, floats over the green water. Squinting,

I imagine that the stretcher is a mattress

floating on warm waters without end.

A smooth wave is carrying me between the remote banks

(it is not yet the beginning and neither is it the end).

Your voice is in my ears, saying, “It’s the hippo river.”

Yes! it’s them; I enter the reeds and watch their big heads

approach me –

let them decide for me

 

I know we’ll get out of the operating theatre together.

 

 

Rzeka hipopotamów

to zwykły strach przed tą bielą,

przed troską i tym, co będzie

lub nigdy się nie zdarzy. I ból,

ma wielkie oczy, nad zieloną wodą; mrużę oczy

teraz wyobrażam sobie, że nosze to materac

dryfujący po ciepłych nieprzejrzanych wodach;

unosi mnie lekka fala między odległymi brzegami

(to jeszcze nie początek, ani nie koniec),

a w uszach twój głos mówi To rzeka hipopotamów.

Tak! poznaję wpływam w zarośla podpływają ku mnie

ich duże głowy

niech za mnie teraz zdecydują –

 

i wiem, razem opuścimy salę.